Znaliśmy oczywiście naszego tatę i naszą mamę. Znaliśmy naszą siostrę przyrodnią Ewę, córkę taty z pierwszego małżeństwa z Hanką córką znanej nam Zofii, babci Ewy, a także potomstwo naszej siostry przyrodniej aż do prawnuczki. Znaliśmy Tenię, siostrę taty, a naszą ciocię, jej męża, naszego wujka i ich córkę, naszą najbliższą kuzynkę.
Znaliśmy babcię Helenę z Dowgirdów i jej siostrę bliźniaczkę, niezamężną Idę Dowgird oraz ich młodszą siostrę Antoninę, Nusię, rozwiedzioną z Ignacym Uzdowskim jeszcze przed wojną. Trzy siostry Dowgirdzianki były zwane w rodzinie Paniami. Ze słyszenia wiedzieliśmy o naszym dziadku Franiu, mężu Heleny, czyli o Franciszku Ksawerym Nowickim, rozstrzelanym w Warszawie w 1944 r. i o ich najstarszym dziecku, stryju Michale, który zginął w Auschwitz w 1940 r. Coś słyszeliśmy o ojcu Frania, pradziadku Józefie, ale nie byliśmy nawet pewni tego imienia.
Znaliśmy też osobiście wujka Witolda Nowickiego i jego żonę, ciocię Elę oraz widzieliśmy jako dzieci ich dwóch synów. Wujostwo było na tyle zaprzyjaźnione, że ciocia Ela opiekowała się czas jakiś pierwszą córką siostry. Tata wspominał, że z wujem Witoldem łączy go bliskie (ale dla nas niejasne) pokrewieństwo oraz że wuj jest starszy od taty o jedno pokolenie.
Jest na Powązkach w Warszawie grób rodzinny. Była tam pochowana jako pierwsza Antonina Aleksandrowa Dowgirdowa, z domu Kłopotowska, matka Pań, które też tam są pochowane, a z nimi nasi rodzice. W tym grobie zostały złożone przysłane z Auschwitz prochy Michała. Jest tam też symboliczna tabliczka upamiętniająca dziadka, jej pierwsza wersja była umieszczona jeszcze w czasie okupacji przez babcię, co wymagało wtedy nie lada odwagi. Niedaleko na Powązkach leżą też pierwsza żona taty i jej mama oraz siostra taty i jej mąż.
Za czasów studenckich obiło mi się o uszy, że herbem naszych Nowickich są Osęki, a nawet (mylnie) myślałem dawno temu,
że, w odróżnieniu od Siła-Nowickich, nasz ród to Osęka-Nowiccy, takiego rodu jednak nie ma.
Tenia podesłała mi kiedyś ksero strony z herbarza Niesieckiego z wizerunkiem herbu Osęki, ale nigdy się jej nie dopytałem dokładnie,
czy pamięta z dzieciństwa, że to na pewno nasz herb. O tym, że dziadkowie Franciszek i Helena maję szlacheckie pochodzenie wynikało z
tłumaczenia wypisu kijowskiej metryki urodzenia taty.
Trudno było cokolwiek sprawdzić (nawet jeśliby się chciało, co nie było takie wtedy dla nas istotne). Były to wszak czasy sprzed Googla.
Ze Wspomnień wujka Jerzyka, bardzo z rodziną zaprzyjaźnionego dalszego kuzyna taty (od strony babci) wyczytaliśmy, że Tenia, siostra taty, wspominała o przekazie rodzinnym, jakoby matka Franciszka Ksawerego była córką baronówny z domu Wachhausen. Baronówna uciekła z domu do Władysława Pieńkowskiego i miała z nim ponoć dziesiątkę dzieci.
I jak zwykle poniewczasie żałowaliśmy, że nie rozmawialiśmy wcześniej i dokładniej z babcią i wszystkimi, którzy już odeszli.