Zapiski babci Heleny (8/49)

Strona WspomnieniaHeli0007.jpg

bliżej granicy i wszystkich swoich. Jej mąż i dwóch synów byli w Polsce w wojsku.
W tym czasie Józef Piłsudski pchnął Wojsko Polskie pod dowództwem Gen. Rydza- Śmigłego do Kijowa też niby dla obrony swoich Rodaków. I jak my wyruszyliśmy towarowym wagonem na Podole do Murafy nad Kijowem już nadlatywały samoloty polskie i rzuciły parę bomb na dworzec kolejowy. Dowódca gen. Rydz-Śmigły wstępując do Kijowa ogłosił: że kto z Polaków chce wyjechać może natychmiast wybierać się w drogę. Kilkadziesiąt pociągów z formowanych na wywiezienie Polaków.
Nas już nie było, ale obie moje siostry z plecakami na plecach i z Mamusią
pod rękę wybrały się w drogę, jeszcze przyłączył się kuzyn Stefan O. obywatel z Litwy. W interesach przyjechał do Kijowa i już nie miał możliwości wrócić, więc we czwórkę przyjechali do Warszawy.
A my formalnie w Kosiatynie, węzłowa stacja na Podolu, trafiliśmy w środek wojny. Kosiatyn był zdobyty przez szwadron Ułanów Krechowieckich, a dowódcą tego szwadronu był starszy syn Wujenki - Tomasz Ogrodziński. Nasze szczęście, że jechała z nami Wujenka ona dowiedziała się od Ułanów kto nimi dowodzi i w ten sposób Tomik nami zaopiekował się. Ponieważ cały szwadron z Tomikiem na czele byli szalenie wymęczeni musieli kilka godzin wypocząć. Rozlokowali się w parku przy spalonym dworze Wasiutyńskich.

Skany i transkrypcja nasza.
Aktualizowane: